W mentalnej klatce
Niedawno usłyszałem opowieść o kurach, które pierwszą część swojego życia spędziły w klatkach, a potem przyszło im żyć na pełnowymiarowym podwórku. Nie były w stanie przejść więcej niż kilku – kilkunastu kurzych kroków. Klatki już wokół nich nie było. Było podwórko prawie po horyzont (oczywiście kurzy), były dziury w płocie poprzez które mogłyby wyjść na otaczające gospodarstwo łąki. Mogłyby, ale nie wychodziły.
Wyobrażam sobie, że patrzyły ze zdziwieniem, lękiem, może z zazdrością na „tutejsze” kury, które wyrosły się na tym podwórku, w kurniku z otwartymi drzwiami, z grzędami które sobie mogły wybrać. W ich kurzych umysłach zakodowało się, że ich cały świat to klatka, kilka kroków w prawo, kilka w lewo… ale bezpiecznie. Nie groził im żaden lis czy jastrząb. Tylko jeść, znosić jajka i czekać (jeśli kury czekają) na rosołowy koniec.Nie znam dalej tej kurzej historii.
Nie wiem, czy w końcu się odważyły ruszyć dalej.
Co to ma wspólnego z nami? My też uczymy się jaki jest świat,
a potem, zgodnie z przyswojonymi naukami, tak w tym świecie się poruszamy, aby
nie wyjść po za jego granice. Uczymy się, co wolno, jak wolno, co można, czego
nie i te nasze przekonania o świecie stają się to dla nas prętami naszej mentalnej klatki
. Nawet okazują
się użyteczne. Chronią nas przed pochopnymi, niebezpiecznymi krokami.
Z czasem jednak mogą tracić swoją ważność. To, co służyło nam 10 lat temu teraz może nas ograniczać. Spoza tych prętów patrzymy jak inni idą dalej, próbują i osiągając więcej lub inaczej. Zazdrościmy im, nawet zawiścimy, tłumaczymy, że oni tak mogą bo „to, czy tamto”, bo taki jest już niesprawiedliwy świat. Nie widzimy prętów klatki, którą znam zbudowano w dziecięciem przeszłości i których się trzymamy w dorosłości. Czasem nasza tęsknota za innym życiem staje się tak silna, że pręty klatki pękają i okazuje się, że można inaczej, lepiej, zdrowiej, bezpieczniej i wtedy ogarnia nas radość i przerażenie przed wielkim innym światem (jak owe kury na ogromnym, jak dla kur, podwórku).
Jeżeli tego przerażenia jest zbyt wiele wracamy do klatek.
Mało tego – umacniamy je kolejnymi prętami przekonań dodając, że „przecież
próbowaliśmy, ale się nie udało, ale nie było to tego warte”. Nawet działamy
tak, aby przekonać siebie do tych myśli - tu coś półświadomie zepsujemy, tam o
czymś nieświadomie zapomnimy, dokonamy wyboru, który już momencie podejmowania
decyzji oznacza klęskę.
Mościmy się ponownie w mentalnych klatkach, przestajemy
wyglądać na zewnątrz, uznajemy, że to nie dla nas i że w ogóle tam jest źle,
bez sensu. Żyjemy taki kurzym życiem, kilka kroków w te, kilka we wte, a tam
gdzieś przestrzeń, łąki, trawy i wiatr…
Pomyśl o sobie.
Jak wygląda twoja mentalna klatka?
Czy chcesz w niej pozostać?
Może jej wcale nie ma? Może są tam jakieś dziury, pęknięcia?
Wtedy znajdziesz w sobie siły, aby z niej się wydostać, w tą przestrzeń, łąki,
trawy i wiatr….
A lęk przed "lisem, jastrzębiem" moż okazać się ceną jaką płacisz za tę wolność.
(obraz wygenerowany przez ChatGPT)
Komentarze
Prześlij komentarz