Przejdź do głównej zawartości

Posty

Od najwcześniejszych chwil naszego życia uczymy się budować relacje z innymi osobami. Jeżeli przyszło nam rozwijać się w bezpiecznym środowiska i otrzymaliśmy odpowiednio dużo miłości, troski, uważności, otuchy, akceptacji, zgody na niezależność i badanie świata to mamy szanse, że wytworzy się w nas "bezpieczny styl przywiązania". Będziemy tworzyć dobre relacje - dobre dla nas i naszych bliskich. Gdy warunki, w których dorastaliśmy były trudne, miłości, uważności był niedostatek (lub było jej tak dużo, że nie zostawiała przestrzeni na samodzielność) wówczas wytwarzają się w nas "pozabezpieczne style przywiązania" - boimy się relacji, unikamy ich, trudno nam w nich być ( i trudno z nami być). Poniżej przedstawiamy zestaw postaw osoby tworzącej bezpieczny styl przywiązania (na podstawie książki A. Levine, R. Heller, Partnerstwo bliskości. Jak teoria więzi pomoże ci stworzyć szczęśliwy związek). Można założyć, że osoby z "pozabezpiecznymi stylami przywiązania&quo
Najnowsze posty
  Czy zdarzyło ci się powiedzieć lub usłyszeć: TO PRZEZ CIEBIE TAK POSTĄPIŁEM. TO PRZEZ CIEBIE TAK SIĘ CZUJĘ ? Wygodne to, gdy odpowiedzialność za swoje czyny i emocje przenosimy na drugą osobę, To nie my tylko ten drugi/ta druga! To on/ona nas sprowokowała/-ł ! Zastanówmy się, czy w istocie to inne osoby odpowiadają za nasze działanie. Pan X kupił karpia innego niż powiedziała mu pani Y. Pani Y pomyślała : pan X musi być niezgułą skoro nie potrafi zrobić tego, czego od niego się oczekuje // pan X zapewne zrobił to celowo - nie słucha z odpowiednią uwagą słów pani Y // właściwie panu X pewnie w ogóle nie zależy na pani Y. Gdy pani Y tak myślała to i poczuła złość. Złość tę głośniej niż zwykle wyraziła niepochlebnie opisując inteligencję i pamięć pana X. Gdy ten zaprotestował przeciwko tym słowom usłyszał, że TO PRZEZ NIEGO TAK SIĘ ONA ZACHOWUJE. No rzeczywiście - gdyby tylko kupił innego karpia nie usłyszał by takich opinii na swój temat, nie zepsuł by nastroju pani X - TO WSZYSKO JEG
  M.Wollynn w swojej książce "Nie zaczęło się od ciebie" pisze: "Wszyscy rodzice zadają swoim dzieciom ból. Nie da się tego uniknąć." Możemy w pierwszym odruchu pomyśleć- "No to grubo przesadził! Moi rodzice nigdy mi nie zadali bólu! Ja nigdy swoim dzieciom bólu nie zadałem." W drugim odruchu pomyślmy: czy gdy każę swojemu dziecku codziennie myć zęby to ono jest szczęśliwe z tego powodu? Czy, gdy nie pozwalam mu "siedzieć na komputerze/komórce" to ono w pełni godzi się z moim pomysłem i czuje wdzięczność do mnie, za troskę? NIE. Jest zezłoszczone, smutne, myśli o nas niemal jak o oprawcy, który wyrządza mu krzywdę. Te uczucia i myśli są jak najbardziej naturalne. Dorośli przecież też czują złość i myślą niepochlebnie o osobach, które coś im narzucają. Więc tak - co jakiś czas sprawiamy swoim dzieciom ból, co jakiś czas najlepsi nawet nasi rodzice sprawiali nam ból. Problem pojawia się wówczas, gdy tego bólu jest tyle, że zaczyna dziecko niszczyć

Lwy w naszej głowie...

Kiedyś życie było prostsze. Antylopa spokojnie pasła się na  sawannie póki nie dostrzegła czającego się do ataku lwa. Wówczas jej ciało ze 100% wydajnością ruszało do akcji i (przy odrobinie szczęścia) antylopa uciekała przed zagrożeniem. Za reakcję ucieczki (lub walki) odpowiada część mózgu zwana układem limbicznym. Jest on w stałej gotowości do wykrywania niebezpieczeństw i pobudzania ciała do działania. Na ogół się bardzo dobrze sprawdza. Zwierzęta uciekają, gdy dostrzegą  zagrożenie i odpoczywają, gdy go nie widzą. Ta druga czynność zajmuje im więcej czasu. W naszych ludzkich mózgach układ limbiczny także czuwa nad naszym bezpieczeństwem. Niestety współcześnie tym, co nam zagraża nie są lwy z sawanny, od których można odbiec. Nasze współczesne lwy to myśli o tym, co nas może złego spotkać. A tutaj lista jest długa. Ostatnio powiększona o myśli o zagrożeniach związanych z epidemią. I nasz układ limbicznych żąda od nas reakcji. Tylko jak uciec przed myślą o tym, że może zachorujemy m

Nim będzie za późno...

Sue Johnson, twórczyni Terapii Skoncentrowanej na Emocjach, wyjaśnia, że w związku, w którym dzieje się źle - partnerzy oddalają się od siebie - ich relacja przechodzi przez cztery etapy: 1. Złość i sprzeciw – Atakujemy drugą osobę domagając się jej uwagi. Niestety pod krytyką trudno dostrzec pragnienie bliskości i sytuacja pogarsza się. 2. Przywieranie i poszukiwanie – Prosimy, niemal błagamy druga osobę, aby poświęciła nam uwagę, znalazła czas dla nas, przytuliła. 3. Depresja i utrata nadziei – Gdy ani „groźby, ani prośby” nie skutkują to pojawia się rezygnacja i smutek. Uznajemy, że już nic się nie da zrobić. Rezygnujemy z dalszych interwencji wobec tego drugiego/tej drugiej albo grozimy ostatecznym rozstaniem. 4. Odłączenie – Jesteśmy pogodzeni w sobie, że związek już wygasł i nie walczymy już o tę relację. Zaczynamy prowadzić odrębne życie. Rozstanie z czasem zostanie sformalizowane… Zdaniem Sue Johnson, gdy związek wkroczył w czwartą fazę nie można już go uratować. Więc na terapi

Czy „miłość jest ślepa”?

Zastanawiacie się czasem, jak to się stało, że decydując się na małżeństwo, wybraliście akurat tę kobietę/ tego mężczyznę? Takie rozważania mogą pojawić się zwłaszcza wtedy, gdy w małżeństwie coś zaczyna „zgrzytać”. Wtedy – w chwilach złości – myślimy np.: „co ja w niej/nim widziałem/widziałam?, gdzie ja oczy miałam/miałem?” Oczy mieliśmy na swoim miejscu i widzieliśmy „tego jedynego” człowieka, z którym chcemy spędzić resztę życia! Kochaliśmy go! Można się jednak dopytać – ale dlaczego właśnie ją/jego? Wśród licznych mitów na temat miłości jest też stwierdzenie, że „miłość jest ślepa”. O nie! Dokładnie choć nieświadomie „wiemy”, kogo wybieramy. Psychoterapeutka par Krystyna Mierzejewska – Orzechowska uważa, że wybór partnera/partnerki jest „absolutnie trafnym wyborem”. Tu można zwrócić uwagę na kilka aspektów. Po pierwsze wybieramy osobę, która wydaje nam się oferować nam to, czego nam najbardziej brakuje. A najbardziej brakuje nam tego, czego nie otrzymaliśmy w domu rodzinnym… Je

Kochanie, nie masz racji!

Słyszeliście to od partnera/ partnerki? Jak wówczas poczuliście się? Mieliście ochotę do uznania, że „nie macie racji” , a wasz partner/partnerka wie lepiej tj. „ma rację”? No nie koniecznie…. Choć z drugiej strony, gdy wy mówicie partnerowi/partnerce, że „nie ma racji” to czujecie „święte oburzenie”, gdy on nie uznaje tego i upiera się przy swojej – waszym zdaniem – „nie właściwej racji”… To o co tu chodzi? Zdaniem psychologów możemy mieć tu do czynienia z kilkoma zjawiskami psychicznymi. Jedno z nich to tak zwany „naiwny realizm”. Polega na tym, że uważamy, że my mamy pełny i obiektywny obraz sytuacji. Dokładnie widzimy „jak jest” i logicznie – w jedyny słuszny sposób o tym myślimy. Jeżeli ktoś uważa inaczej niż my to jest niedoinformowany. Więc jeśli mu te informacje dostarczymy to na pewno zgodzi się z nami – uzna „naszą rację”. Gdy, mimo naszej argumentacji, tak się nie dzieje, to widać nasz rozmówca ma złą wolę. Nie chce się z nami godzić z powodu jakiś swoich wewnętrznych p