Jak często się martwisz?

Jak często się martwisz? Często widzisz wokół zagrożenia i lękasz o przyszłość? Przypominasz sobie trudne sytuacje i smucisz się przeszłością? Masz żal do życia, innych ludzi? Złościsz się, że nie jest tak, jak „powinno być”? Dobrze Ci z takim myśleniem i emocjami?
Jeżeli TAK - nie czytaj dalej. 
Jeżeli NIE to poświęć te 4 minuty na czytanie, a później znacznie więcej na myślenie o Twoim myśleniu. 
Można czasem tu i ówdzie usłyszeć o tyranii pozytywnego myślenia. 
A przecież negatywne myślenie jest takie cudowne. 
Przynosi wiele korzyści. 
- mobilizuje do przygotowania Planu B,
- martwiąc się wydaje się nam, że coś robimy wówczas, kiedy nic nie można zrobić,
- możemy myśleć o tym, jacy jesteśmy wyjątkowi (przecież „cierpienie uszlachetnia”!?),
- wyjaśnia to nasze wredne zachowanie wobec innych (bo przecież to nie my „trujemy” tylko „takie jest życie”), 
- usprawiedliwiamy się w ten sposób z zaniechania działania (bo przecież i tak wszystko jest „bez sensu”), 
- dzięki niemu pozwalamy sobie na pocieszanie się w niezdrowy sposób (no bo jeżeli wszystko jest „do d…” to czy nie należy się nam ta chwila zapomnienia przy/podczas […] - tu wpisz swój ulubiony sposób na „odlot od rzeczywistości”.

Swoje negatywne myślenie możemy też znakomicie usprawiedliwić: 
- myślę tak ponieważ niedobre rzeczy mi się zdarzyły (i w ogóle świat jest paskudny),
- tak „wszyscy inteligentni” mówią (tylko „mniej inteligentni” cieszą się nie wiadomo z czego),
- wokół są negatywnie myślący ludzie więc, jak ja mogę myśleć inaczej (zawsze znajdziemy jakiegoś „negatywca” wokół siebie, uznamy go za „wszystkich” i zawsze możemy nie zauważyć „myślących inaczej”),
- nie zależy to ode mnie, jak myślę (po prostu „taki/taka jestem”),
- nie mam siły, czasu, okazji i nie wiem, jak mogę zmienić swoje myślenie,
- pozytywne myślenie to tylko „amerykańskie farmazony”.

I wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że (jak od tysięcy lat pisało o tym wielu, a teraz potwierdzają to „amerykańcy uczeni”) negatywne myślenie robi Tobie i Twoim bliskim krzywdę bo:
- wpływa na osłabienie Twojego zdrowia („siada” układ immunologiczny, przyplątują się infekcje, kłopoty z żołądkiem, kręgosłupem, ze snem „cienko”, na skórze wypryski i zaczynamy kolekcjonować alergie – to tylko niektóre „efekty” – lista zaburzeń psychosomatycznych jest dłuższa),
- ogranicza Twoje możliwości dostrzeżenia szans i rozwiązań („negatywnie myśląc” przecież nawet nie możesz ich szukać),
- odbiera Ci siłę do działania (jak coś robić, gdy się „wie”, że i tak z tego „nic nie wyjdzie”?),
- psuje relacje z innymi (ludzie na ogół nie lubią przebywać zbyt długo ze smutasami),
- udziela się bliskim wpływając też na ich decyzje („czym skorupka za młodu na siąknie”… zresztą w ten sposób często się uczymy „negatywnego myślenia”).


Policz korzyści z „negatywnego myślenia”, oszacuj je, przyjrzyj się usprawiedliwieniom i jeżeli uznasz, że warto pomyśleć o innym myśleniu to pomyśl, czy nie zmienić swojego stylu myślenia na pozytywny?
Od razu wyjaśnię – „pozytywne myślenie” można rozumieć inaczej niż Pollyanna, Panglos, czy Norman Peale, dla których wszystko jest zawsze cudowne, „żyjemy na najlepszym ze znanych nam światów” i jeśli będziemy myśleli , że „będzie dobrze” to w końcu będzie dobrze. 
Czasem nie jest dobrze, nie wiadomo, jak będzie, a pewne przesłanki mogą sugerować, że „nie będzie dobrze”.
Jednak możemy zadbać o swoje myśli i uwolnić się od tyranii „rzeczywistości” i naszych przekonań na jej temat. 
Jak To można zrobić … wkrótce napiszę na tej stronie a w najbliższą sobotę na warsztacie „„Rudis, czyli jak uwolnić się od zgubnych przekonań” w Pracowni Integra będziesz mógł/mogła bezpośrednio ze mną rozmawiać na temat uwalniania się od „negatywnego myślenia”. O warsztacie więcej informacji na stronie www.arturbrzezinski.pl w zakładce Aktualności.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gdzie ci Ojcowie?

Gdy czas się zatrzymuje...