W bańce naszych spostrzeżeń i myśli


Myślimy, że widzimy ludzi takimi jakimi są. Na ogół to, co widzimy zgadza się z rzeczywistością. Na ogół. Bo w szczegółach czasem się okazuje, że to, co my widzimy, inni widzą inaczej. Widzimy świat takim, jaki spodziewamy się go zobaczyć, a ponieważ każdy z nas oczekuje czegoś innego, to nic dziwnego, że w tej samej sytuacji zobaczymy coś innego i inne nadamy temu znaczenie. 


Witając w domu wracającego/wracającą po pracy partnera/partnerkę, możemy zobaczyć zezłoszczoną postać. Te wrażenie możemy oprzeć na postawie, kilku gestach, słowach tej osoby i zinterpretować je właśnie jako wyraz złości. Nasze myślenie może wynikać z naszej historii - czasem odległej (np. przypomina nam się zezłoszczony rodzic wracający do domu), czasem bliższej (np. ostatnio często złościmy się na siebie w związku z problemami finansowymi). Gdzieś nieświadomie spodziewamy się zezłoszczonej ważnej dla nas postaci i ... voilà  - taką postać widzimy. Zgodnie z tym spostrzeżeniem rusza w nas lawina myśli - błyskawicznych, automatycznych. Myślimy: "Jest zezłoszczony/na. Będzie kolejna kłótnia. Na pewno ma mnie już dość. Ja mam też jej/go dość. Nie pozostaje nic innego jak się rozstać. Znowu będę sam/sama. Tak, jak kiedyś. Tak, jak zawsze - gdy byłem/byłam dzieckiem". Zza tych myśli o porzuceniu i samotności wypełza LĘK, może nawet całe lęczydło - przerażenie. Nie lubimy lęku. Lękamy się lęku. Odbiera nam siłę. Każe się schować, uciekać, a czasem nie jak i gdzie się chować. Tym bardziej, że i wszędzie go zabierzemy ze sobą...przecież jest w nas! Więc czasem wolimy lęk przykryć innym uczuciem. 

Do myśli o porzuceniu nasz umysł może jeszcze dodać inne myśli: ""Jest zezłoszczony/na. Będzie kolejna kłótnia. Jak on/ona może tak postępować? Nie powinna tak robić, a jeżeli to robi to ma złe intencje. Nie pozwolę się skrzywdzić!". Zza tych myśli energicznie wyłania się ZŁOŚĆ. Złość daje siłę, skłania do działania, daje nadzieję na zmianę. Więc - jeżeli nikt nas w dzieciństwie złością nie wystraszył - to chętnie się jej oddajemy. LĘK zostaje zakryty ZŁOŚCIĄ i tą złość zobaczy wracający/wracająca po pracy partner/partnerka. Nim zdąży zdjąć buty i powiesić płaszcz usłyszy kilka cierpkich uwag. Zdziwiona/zdziwiony poczuje się zaatakowana. Powie coś odrobinę wyższym tonem i nasze oczekiwania zezłoszczonej osoby się spełnią. Więc teraz już bez ogródek przystąpimy do walki i wciągniemy w nią tę drugą osobę. 

Po kilku godzinach - gdy już złość wybrzmieje, a my się nią zmęczymy - zaczniemy rozmawiać i wówczas może się okazać, że nasz partner/partnerka wchodząc do domu był zamyślony (nawet nie nad sensem życia ile nad tym, dlaczego sąsiedzi zmienili wycieraczkę) i w głowie mu żadnej złości nie było. Cała kłótnia wynikła z naszych błędnych spostrzeżeń, nawykowych myśli i ulegnięciu związanej z nimi złości...

Jeżeli chcesz mieć spokojniejsze relacje - nim zareagujesz złością sprawdź, czy przypadkiem czegoś się nie boisz i czy ten twój lęk wynika z tego co jest, czy z tego co wydaje się co, że jest. Nie zawsze jest to łatwe ale warto ćwiczyć:)


fot:pixabay.com

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gdy czas się zatrzymuje...