W świecie awatarów…, czyli co jeśli nie jest tak, jak myślisz?

 

W grach komputerowych uczestnicy mogą wybierać sobie kształty postaci - awatary, poprzez które będą wykonywać kolejne zadania, pokonywać wrogów, gromadzić skarby i wspinać się na coraz wyższe poziomy gry. Nazwa awatar pochodzi od sanskryckiego słowa avatāra, oznaczającego w hinduizmie wcielenie bóstwa, które pojawia się wśród ludzi w postaci człowieka, zwierzęcia lub ich połączenia. I w hinduizmie i w grze komputerowej  obserwator widzi uproszczoną postać kogoś, kto w rzeczywistości jest kimś innym. W ułomnym ciele człowieka kryje się wszechmocne bóstwo. Za graficznym przedstawieniem postaci w wirtualnym świecie kryje się konkretna osoba siedząca przed monitorem komputera, która raczej nie potrafi przenikać przez ściany i rzucać czarów.


Możemy pomyśleć, że nie-wirtualnej i nie-hinduistycznej rzeczywistości także wokół widzimy awatary i sami jesteśmy tak widziani. Na dodatek to my tworzymy swój awatar i w istotnym stopniu awatary innych osób. Bo przecież wybieramy, jak i co o sobie pokażemy innym. Chcemy kontrolować nasz wizerunek począwszy od w miarę świadomych decyzji odnośnie wyglądu fizycznego (np. uczesanie, ubranie), poprzez to, co i jak mówimy (np. ze swadą rozprawiając o sztuce Aborygenów) aż do otaczania się odpowiednimi przedmiotami i osobami (np. pokazując na Instagramie „gdzie i z kim ja obiady jadam”). Niektórzy wkładają tak wiele wysiłku w budowę wizerunku, że już na same życie może braknąć im już sił. Mogą też przejęci dbałością o wygląd osobistego awatara stracić rozeznanie kim są naprawdę.

Patrząc na inne osoby także nie widzimy ich w całej ich złożoności. W swoich umysłach tworzymy awatary naszych bliskich, znajomych, kolegów z pracy i sąsiadów. Im bliższa znajomość tym awatar bardziej zgodny z postacią. Awatar męża jest bliższy temu jaki jest ów człowiek od awatara sąsiada, o którym wiemy tylko to, że co rano o tej samej porze wychodzi do pracy. Niemniej awatar np. męża jest tylko naszym uproszczonym wyobrażeniem o tym, jaki on jest „tam gdzieś w środku”. Nie mamy przecież dostępu do jego myśli (najwyżej do słów, które wypowie), uczuć (te trafnie lub nie odczytamy interpretując np. jego miny), przeszłości (choć możemy zobaczyć zdjęcia rozkosznego bobasa), marzeń, nadziei, itp., itd.  Tworzymy nasz subiektywny awatar innej postaci. Subiektywny, bo dla kogoś innego ów człowiek może wyglądać inaczej. Zresztą o tym co jakiś czas przekonujemy się, gdy słyszymy, jak ktoś dziwi się „Romek [tu można wstawić inne imię bliskiej nam osoby] ? [On/ona] na pewno taki nie jest i tak by nie postąpił/ła!”. Tworzymy więc swój awatar innym i innych widzimy jako awatary. Na tym można by skończyć, gdyby nie wziąć jeszcze pod uwagę, jak wiele kłopotów wynika z takiego obrazu ludzkiej rzeczywistości. Bo my jakoś na innych reagujemy i pytanie na kogo reagujemy? Na realną osobę czy na stworzonego tylko w naszym umyśle awatara? A co jeśli te dwie formy się znakomicie różnią? Widzimy kogoś zawistnym i źle nam życzącym – wobec tego walczymy z nim, gdy w istocie ten ktoś jest smutny i wycofany ?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gdy czas się zatrzymuje...