Historia świata i historia "mnie"
Fernand Braudel – genialny francuski historyk ubiegłego wieku – zaproponował w myśleniu o przeszłości koncepcję „długiego trwania” (la longue durée). Uważał on, że to, czym na lekcjach historii niemiłosiernie męczeni są uczniowie – a więc wydarzenia, rewolucje, życiorysy polityków i monarchów, traktaty pokojowe, wojny, katastrofy – to jedynie zewnętrzne i w gruncie rzeczy nieistotne przejawy głębiej zachodzących procesów.
Są to procesy, które trwają dziesiątki, setki, a nawet tysiące lat i nie poddają się kontroli nie tylko jednostek, ale nawet całych społeczeństw. Owe wydarzenia są niczym piana na grzbiecie fali – widoczna i szumiąca – lecz to nie ona decyduje o sile i kierunku nurtu.
Poniżej „bąbelków” wydarzeń znajdują się wieloletnie procesy, których kształt wynika po pierwsze z warunków niezależnych od człowieka (np. zmiany klimatu – jak „mała epoka lodowcowa” w XVII wieku, ukształtowanie terenu czy bieg rzek, w dolinach których powstawały najstarsze cywilizacje). Po drugie, są one efektem długotrwałych zmian gospodarczych i społecznych (np. rozwoju pieniądza, wzrostu średniej długości życia i spadku śmiertelności), a także przemian kulturowych i mentalnych.
Można to, w olbrzymim uproszczeniu, przedstawić w następującej sekwencji: na przestrzeni dziesiątek lat klimat się ochładza, spadają plony, powtarzają się klęski głodu, a przeciętna długość życia maleje. Mniej rąk do pracy oznacza pogorszenie sytuacji gospodarczej możnych. Fala zmian zaczyna się wznosić. W reakcji na te zjawiska wybuchają wojny, powstania i rewolty. Ludzie przestają ufać sobie nawzajem i tracą wiarę w sens życia. Popularność zyskują ci, którzy wskazują winnych, podają proste przepisy na rozwiązanie problemów i obiecują szczęście (na tym lub tamtym świecie). Pojawiają się nowe idee i ich głosiciele, rośnie lęk oraz gniew. Karty podręczników historii zapełniają się faktami i nazwiskami. Potem klimat łagodnieje – ale lęk i gniew pozostają, podobnie jak nowe idee i kolejne pokolenia ich wyznawców. Choć i one trwają tylko do czasu, bo w obliczu dobrobytu i bardziej znośnego klimatu ludzie przestają być tak radykalni. Ta fala opada, lecz za chwilę (czyli za dziesiątki lub setki lat) wzniesie się kolejna...Idea „długiego trwania” Braudela jest także niezwykle pomocna w zrozumieniu życia jednostek. W przeciętnym CV również znajdziemy fakty, nazwy, daty, tytuły i nazwiska. To właśnie owa „piana na grzbiecie fali”. To, co naprawdę wpłynęło na nasz los, jest bardziej nieuchwytne i trudniejsze do analizy. Okazuje się też, że często znajduje się poza naszą kontrolą.
Nie wybieramy rodzin, w których przychodzimy na świat, a przecież to od znaczących dla nas osób w dzieciństwie i młodości uczymy się, jak żyć, co wybierać i czego się strzec. Uczymy się tego, często nie zdając sobie z tego sprawy. Bezrefleksyjnie powielamy przekonania naszych rodziców, czasem też dziadków i pradziadków. To swoisty „klimat”, w jakim się urodziliśmy i dojrzewaliśmy. Ukształtowani w nim, podejmujemy własną drogę życiową, wybieramy pracę i partnera. Jesteśmy w pełni przekonani, że to nasze WOLNE wybory, choć w istocie niesie nas fala międzypokoleniowych przekonań, sugerująca, że należy wybierać właśnie takie osoby i takie zajęcia.
Dopiero w drugiej połowie życia – gdy „piana wydarzeń” przestaje zagłuszać nasze myśli – możemy zastanowić się, dokąd niesie nas fala i czy rzeczywiście chcemy tam dotrzeć. Wówczas, w zależności od odpowiedzi, możemy jej ulec lub spróbować się jej przeciwstawić. Choć walka z falami to naprawdę wielkie wyzwanie...

Komentarze
Prześlij komentarz