Posty

Czy bliskości może być za dużo?

Obraz
Związek dwójki osób to spotkanie dwóch odrębnych światów,   które – zwłaszcza w pierwszej fazie zakochania – często wydają się identyczne, a które później zaczynają się różnicować. Okazuje się, że JA to jednak nie TY, że ty masz INACZEJ niż ja, a MOJE wcale nie jest takie, jak TWOJE. Oczywiście nadal są podobieństwa („mamy tak samo”)   i uzupełnienia („ty masz to, czego ja potrzebuję”). Podobieństw i uzupełnień może czasem wystarczyć na całe wspólne życie. Gdy jednak jest podobieństw jest za mało (różnice się przyciągają, ale mogą zbyt przeszkadzać, aby być dobrze razem), a uzupełnienia są zbyt męczące to związek czeka kryzys. Dwa światy partnerów w miarę rozwoju związku zaczynają nakładać się na siebie. Oprócz Twoje i Moje powstaje NASZE. Czasem dwie osoby tak stęsknione połączenia z drugą osobą (a tę tęsknotę mamy wszyscy z dawnych czasów, kiedy w łonie matki byliśmy jednością z nią) niemal zlewają się w jedno. Te zjednoczenie ma pomóc im poradzić sobie ze wszystkimi lękami świata.

Jak rozmawiać w związku, gdy "coś poszło nie tak"

Obraz
Konflikty w parach są nieuniknioną częścią bycia razem. Ktoś czegoś chce, ktoś inny tego nie robi lub robi to tak, że lepiej byłoby, aby nie robił/ła. Więc jest wówczas ten/ta, który/która został/ła zawiedziony/na i ten/ta co zawiódł/ła. Wobec takich konfliktów można zachowywać się w różny sposób: starać się ich nie zauważać, bagatelizować je, unikać rozmawiania o nich – czyli stosować cały zestaw strategii określanych wspólnym mianem „zamiatania pod dywan”. Z czasem pod takim „związkowym dywanie” nie można wprost chodzić i łatwo o potknięcie. Można też konflikty traktować jako okazję do kłótni - wyrzucenia złości, wyrównania rachunków z „niesprawiedliwym światem”. To burzliwy sposób, nie przynoszący rozwiązania za to znakomicie raniący obie strony. Jest jeszcze inny, wydawać by się mogło, banalny – spokojna rozmowa z celu znalezienia rozwiązania na przyszłość. Warto do niej przystąpić gdy pierwsze emocje związane z samym wydarzeniem już opadną i będzie czas i miejsce na rozmowę. Aar

W świecie awatarów…, czyli co jeśli nie jest tak, jak myślisz?

Obraz
  W grach komputerowych uczestnicy mogą wybierać sobie kształty postaci - awatary, poprzez które będą wykonywać kolejne zadania, pokonywać wrogów, gromadzić skarby i wspinać się na coraz wyższe poziomy gry. Nazwa awatar pochodzi od sanskryckiego słowa avatāra, oznaczającego w hinduizmie wcielenie bóstwa, które pojawia się wśród ludzi w postaci człowieka, zwierzęcia lub ich połączenia. I w hinduizmie i w grze komputerowej   obserwator widzi uproszczoną postać kogoś, kto w rzeczywistości jest kimś innym. W ułomnym ciele człowieka kryje się wszechmocne bóstwo. Za graficznym przedstawieniem postaci w wirtualnym świecie kryje się konkretna osoba siedząca przed monitorem komputera, która raczej nie potrafi przenikać przez ściany i rzucać czarów. Możemy pomyśleć, że nie-wirtualnej i nie-hinduistycznej rzeczywistości także wokół widzimy awatary i sami jesteśmy tak widziani. Na dodatek to my tworzymy swój awatar i w istotnym stopniu awatary innych osób. Bo przecież wybieramy, jak i co o sobi

W bańce naszych spostrzeżeń i myśli

Obraz
Myślimy, że widzimy ludzi takimi jakimi są. Na ogół to, co widzimy zgadza się z rzeczywistością. Na ogół. Bo w szczegółach czasem się okazuje, że to, co my widzimy, inni widzą inaczej. Widzimy świat takim, jaki spodziewamy się go zobaczyć, a ponieważ każdy z nas oczekuje czegoś innego, to nic dziwnego, że w tej samej sytuacji zobaczymy coś innego i inne nadamy temu znaczenie.  Witając w domu wracającego/wracającą po pracy partnera/partnerkę, możemy zobaczyć zezłoszczoną postać. Te wrażenie możemy oprzeć na postawie, kilku gestach, słowach tej osoby i zinterpretować je właśnie jako wyraz złości. Nasze myślenie może wynikać z naszej historii - czasem odległej (np. przypomina nam się zezłoszczony rodzic wracający do domu), czasem bliższej (np. ostatnio często złościmy się na siebie w związku z problemami finansowymi). Gdzieś nieświadomie spodziewamy się zezłoszczonej ważnej dla nas postaci i ...  voilà    - taką postać widzimy. Zgodnie z tym spostrzeżeniem rusza w nas lawina myśli - błysk
Obraz
Od najwcześniejszych chwil naszego życia uczymy się budować relacje z innymi osobami. Jeżeli przyszło nam rozwijać się w bezpiecznym środowiska i otrzymaliśmy odpowiednio dużo miłości, troski, uważności, otuchy, akceptacji, zgody na niezależność i badanie świata to mamy szanse, że wytworzy się w nas "bezpieczny styl przywiązania". Będziemy tworzyć dobre relacje - dobre dla nas i naszych bliskich. Gdy warunki, w których dorastaliśmy były trudne, miłości, uważności był niedostatek (lub było jej tak dużo, że nie zostawiała przestrzeni na samodzielność) wówczas wytwarzają się w nas "pozabezpieczne style przywiązania" - boimy się relacji, unikamy ich, trudno nam w nich być ( i trudno z nami być). Poniżej przedstawiamy zestaw postaw osoby tworzącej bezpieczny styl przywiązania (na podstawie książki A. Levine, R. Heller, Partnerstwo bliskości. Jak teoria więzi pomoże ci stworzyć szczęśliwy związek). Można założyć, że osoby z "pozabezpiecznymi stylami przywiązania&quo
Obraz
  Czy zdarzyło ci się powiedzieć lub usłyszeć: TO PRZEZ CIEBIE TAK POSTĄPIŁEM. TO PRZEZ CIEBIE TAK SIĘ CZUJĘ ? Wygodne to, gdy odpowiedzialność za swoje czyny i emocje przenosimy na drugą osobę, To nie my tylko ten drugi/ta druga! To on/ona nas sprowokowała/-ł ! Zastanówmy się, czy w istocie to inne osoby odpowiadają za nasze działanie. Pan X kupił karpia innego niż powiedziała mu pani Y. Pani Y pomyślała : pan X musi być niezgułą skoro nie potrafi zrobić tego, czego od niego się oczekuje // pan X zapewne zrobił to celowo - nie słucha z odpowiednią uwagą słów pani Y // właściwie panu X pewnie w ogóle nie zależy na pani Y. Gdy pani Y tak myślała to i poczuła złość. Złość tę głośniej niż zwykle wyraziła niepochlebnie opisując inteligencję i pamięć pana X. Gdy ten zaprotestował przeciwko tym słowom usłyszał, że TO PRZEZ NIEGO TAK SIĘ ONA ZACHOWUJE. No rzeczywiście - gdyby tylko kupił innego karpia nie usłyszał by takich opinii na swój temat, nie zepsuł by nastroju pani X - TO WSZYSKO JEG
Obraz
  M.Wollynn w swojej książce "Nie zaczęło się od ciebie" pisze: "Wszyscy rodzice zadają swoim dzieciom ból. Nie da się tego uniknąć." Możemy w pierwszym odruchu pomyśleć- "No to grubo przesadził! Moi rodzice nigdy mi nie zadali bólu! Ja nigdy swoim dzieciom bólu nie zadałem." W drugim odruchu pomyślmy: czy gdy każę swojemu dziecku codziennie myć zęby to ono jest szczęśliwe z tego powodu? Czy, gdy nie pozwalam mu "siedzieć na komputerze/komórce" to ono w pełni godzi się z moim pomysłem i czuje wdzięczność do mnie, za troskę? NIE. Jest zezłoszczone, smutne, myśli o nas niemal jak o oprawcy, który wyrządza mu krzywdę. Te uczucia i myśli są jak najbardziej naturalne. Dorośli przecież też czują złość i myślą niepochlebnie o osobach, które coś im narzucają. Więc tak - co jakiś czas sprawiamy swoim dzieciom ból, co jakiś czas najlepsi nawet nasi rodzice sprawiali nam ból. Problem pojawia się wówczas, gdy tego bólu jest tyle, że zaczyna dziecko niszczyć