Ile razy w ciągu dnia się denerwujemy? A czy w ogóle ktoś to liczy? Właściwie po co to liczyć? Denerwujemy się i już. Denerwujemy się  korki na ulicach, szefa, który znowu się nas czepia, koleżankę, która obiecała i nie zrobiła itd. Denerwujemy się na męża, żonę, dzieci, teściową itd. Czasem tyle nerwów jest w nas, że chcielibyśmy gdzieś się zaszyć i przeczekać… Tyle, że tak nie możemy zrobić - przecież rodzina, praca, wkrótce Święta… Więc uwijamy się, żeby z wszystkim zdążyć i o każdym pomyśleć i denerwujemy się wzdychając „przecież takie jest życie”.  Nawet do końca nie zdajemy sobie sprawy, co kryje się w tym zdenerwowaniu. Może tam być złość, smutek, rozczarowanie.  Są to emocje, których nie lubimy. I słusznie – powiedziałoby nasze ciało. Te emocje mają bowiem niekorzystny wpływ na to, co się z nim dzieje. Złość to czynnik chorobotwórczy stawiany w jednym rzędzie obok braku ruchu, złej diety, palenia i nadużywania alkoholu. Często przeżywane zdenerwowanie może prowadzić do m.in. cukrzycy, nadciśnienia, miażdżycy naczyń krwionośnych, zwiększa ryzyko zawału i astmy, przyspiesza starzenie się itd. Powiedzenie „złość piękności szkodzi” zostało potwierdzone przez naukowców!  Nasze zdenerwowanie wpływa na relacje z innymi; koledzy nas unikają, dzieci się boją, bliscy radzą nam się uspokoić (co zazwyczaj wywiera odwrotny skutek od oczekiwanego).
Zatem w trosce o jakość (i długość) naszego życia oraz relacje z innymi warto zadbać o to by, rzadziej się denerwować. Tylko, jak to zrobić, gdy wokół jest tylu ludzi i sytuacji, które nas denerwują?
Proponuję przyjrzenie się pewnej sytuacji. Załóżmy, że jesteśmy rodzicami chłopca imieniem Jan. Nasz Jasio wraca ze szkoły i informuje nas, że właśnie dostał jedynkę z matematyki. W naszym umyśle mamy wizję idealnego Jasia, który jest zdolny, dobrze się uczy i nie dostaje jedynek. Wyobrażamy sobie, że jeżeli syn będzie się dobrze uczyć, pokończy dobre szkoły i znajdzie pracę (to już w dzisiejszych czasach sukces) na dodatek ciekawą i dobrze płatną. Wyobrażamy też sobie, że to, co Jasio robi w pełni zależy od nas. Jedynka z matematyki nie pasuje do naszych wyobrażeń. Możemy pomyśleć, że jest oznaką braku zdolności i / lub niechęci do uczenia się. Możemy pomyśleć, że to nasza wina – widać czegoś mu nie wytłumaczyliśmy, nie przekonaliśmy go do znaczenia uczenia się. Możemy zacząć sobie wyobrażać, że ta jedynka to początek – potem będą kolejne i to nie tylko z matematyki. Nasza wizja zdolnego, uczącego się Jasia, jego szkół i dobrej pracy zostaje podważona. Czujemy lęk o przyszłość dziecka, lęk, że nie zrobiliśmy wszystkiego „tak, jak trzeba”. Zaczynamy też czuć złość, że nie jest tak, jak, naszym zdaniem, powinno być.  Wówczas może się zdarzyć, że w tej złości powiemy coś przykrego dla dziecka, wprowadzimy „szlaban” na komputer, wyjście z kolegami itd. Widząc jego smutek usprawiedliwimy siebie mówiąc, że przecież to on nas zdenerwował.
A teraz wyobraźmy sobie inną sytuację. Jasio mówi nam o jedynce, a my myślimy: to tylko jedynka; douczy się i poprawi; nic się nie stało; a właściwie to nawet dobrze, bo ostatnio niewiele czasu poświęcał na odrabianie lekcji i przyda mu się zobaczenie tego konsekwencji; choć z drugiej strony to szkoda syna, otrzymywanie jedynek nie jest przyjemne. Co poczujemy, gdy tak pomyślimy o sytuacji? Czy Jasio nas zdenerwuje? Myślę, że nie koniecznie.
Bo to nie Jasio nas denerwuje, nie szef, bus pasy, teściowa i nie sytuacja polityczna na Ukrainie. To my sami się denerwujemy. Gdy dzieje się coś dla nas ważnego w myślach porównujemy to z naszym wyobrażeniem „jak powinno być”. Szef zwraca nam uwagę – myślimy: nie powinien tak robić. Mąż zapomniał o zakupach – myślimy: skoro nie pamiętał na pewno nas lekceważy, a przecież nie wolno mu nas lekceważyć. Przez cały dzień nasze umysły porównują to, co widzimy z tym, czego oczekujemy.   Gdy się nie zgadza jedno z drugim, a często się nie zgadza, wówczas czujemy złość, smutek, a wrzody żołądka rosną… Nie czulibyśmy zdenerwowania, gdybyśmy pomyśleli inaczej o tych sytuacjach. To nie sytuacje i ludzie prowadzą do niego lecz nasze myślenie o nich.  To jest bardzo dobra wiadomość , bo możemy kontrolować to, co myślimy, a prze z to wpływać na to, co czujemy. Zdarza się nam myśleć w nieracjonalny sposób o rzeczywistości. W tym przykładzie powyżej – gdy rodzice zaczynają sobie wyobrażać w czarnych barwach przyszłość dziecka na podstawie jedynki z matematyki to popełniają tzw. błąd katastroficznych oczekiwań. Polega on na ty, że w myślach wyobrażamy sobie straszliwe konsekwencje błahych sytuacji. Burknięcie szefa na dzień dobry interpretujemy jako oznakę szybkiego zwolnienia nas z pracy i już widzimy siebie jako klientów pomocy społecznej.  Nic dziwnego, że czujemy nieprzyjemne emocje. A przecież, możemy pomyśleć, że burkną bo dzisiaj się nie wyspał, że to w ogóle nie do nas, a zresztą jak burczy to źle raczej o nim świadczy.
Profesor Martin Seligman – twórca psychologii pozytywnej – proponuje następującą procedurę do zastosowania w sytuacji, gdy zaczynamy się denerwować. Po pierwsze zastanówmy się, co się dzieje, jakie są fakty? (np. Jasia jedynka z matematyki – pierwsza w tym semestrze 4 klasy szkoły podstawowej). Gdy spojrzymy na fakty i oddzielimy je od swoich interpretacji to już możemy się uspokoić. Jeżeli nie pomoże to krok drugi polega na przyjrzeniu się swoim myślom:  co myślę o tym? jak mogę o tym pomyśleć inaczej? czy przypadkiem nie popełniam jakiegoś błędu w myśleniu? nie uogólniam, nie przesadzam, nie nadinterpretowuję? Jeżeli tak, to wystarczy zobaczyć sytuację w realniejszej perspektywie (np. Jasio ma przed sobą jeszcze kilkanaście lat nauki, zdąży jeszcze zadbać o swoją naukę i pracę). Jeżeli to nie pomogło i jesteśmy wytrwali w naszym dążeniu do zdenerwowania się to krok trzeci polega na zastanowieniu się nad korzyściami , które mogą wynikać z tej sytuacji. Każde wydarzenia ma konsekwencje – to czy, uznamy je za złe, czy dobre zależy już od nas (np. Jasio zobaczył, czym grozi nie odrabianie pracy domowej i wyciągnie wnioski na przyszłość). Gdy niczego pozytywnego nie dostrzegliśmy i  ten trzeci krok nie pomógł nam zostaje jeszcze czwarty. Możemy siebie zapytać: co nam da martwienie się, denerwowanie? co ryzykujemy? czy pomoże nam w poradzeniu sobie z sytuacją? (np. czy jeśli będziemy źli na Jasia to skłoni go to do uczenia się matematyki? czy chcemy, aby znowu nam wzrosło ciśnienie, pojawiła się kolejna zmarszczka?) 
Często nie mamy wpływu na to co nam się zdarza. Mamy jednak wpływ na to, co o tym pomyślimy. Jeżeli zależy nam na dobrym życiu warto przyglądać się naszym myślom i zadbać o to, by nam pomagały w codziennych staraniach.  

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gdy czas się zatrzymuje...