Ekspresowy przepis na lepsze życie

Na rynku jest coraz więcej czasopism z psychologią w tytule (lub temacie). Swoje dodatki(?) psychologiczne tworzą kolejne tygodniki tzw. opinii. 
Prócz nowych czasopism w Polsce zaczynają także występować "celebryci od rozwoju osobistego" - zagraniczni (np.Tony Robbins) i krajowi (np.Mateusz Grzesiak). Na spotkania z nimi przychodzą tłumy.
Czy to znaczy, że coraz więcej jest osób poszukujących lepszej jakości życia mierzonej samopoczuciem (a nie wysokością dochodu)?
W "całym tym zgiełku" - myślę - jest tęsknota za szybkim, "cudownym" sposobem na pozbycie się lęków, frustracji i sięgnięcie po szczęście. Mówcy i autorzy niektórych tekstów piszą "zrób to i to, a będziesz miał to czego pragniesz". Czasem dla niektórych osób to działa (jak ma nie działać, kiedy słuchali guru o światowej sławie na sali szczelnie wypełnionej zachwyconymi ludźmi i zapłacili sporo pieniędzy?). Czasem (tak jest częściej) po chwili euforii ludzie wracają w swoje codzienne wewnętrzne światy.
Aby zaszła w nas zmiana rzadko kiedy i rzadko komu wystarczy jeden przebłysk na "wiecu rozwojowym" prowadzonym przez nie wiem jak charyzmatycznego mówcę.
Do trwalszej i głębszej zmiany zazwyczaj potrzeba wysiłku i odwagi do zmierzenia się ze sobą, swoją przeszłością, swoimi wyobrażeniami o świecie i otwartości w budowaniu nowej wizji siebie.
To trwa dłużej. Czasem boli. Czasem wymaga wielokrotnych powtórzeń. Czasem trzeba zmienić swoje relacje z innymi (a mogą protestować przeciwko temu).
Po tych staraniach zostaje jednak ślad w jakości życia.
Ślad większy niż wysoki rachunek za spotkanie z guru.

Komentarze

  1. Myślę, że to wszystko przyszło z Ameryki. Amerykańscy bogacze, którzy osiągnęli sukces piszą książki o tym jak to zrobili. Tak to się rozprzestrzeniło, że każdy komu udało się coś osiągnąć dzięki samorealizacji opisuje to bo ludzie zawsze czytają takie rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Natrafiłam kiedyś na komentarz osoby, która uczestniczyła w szkoleniu "najpopularniejszego polskiego coucha". Ta osoba napisała, że poszła na szkolenie i czuła się na nim świetnie; słuchała jak urzeczona i czuła, że teraz już poradzi sobie ze wszystkim, że właśnie doświadcza jakiejś niesamowitej wiedzy. Gdy jednak szkolenie się skończyło, uświadomiła sobie, że nie zrobiła ani jednej notatki - nie było z czego.

    To prawda, że szukamy szybkiego i łatwego sposobu na rozwiązanie problemów. Stąd też ostatnimi czasy taka popularność mówców motywacyjnych, jednogodzinnych szkoleń coachingowych lub też zwyczajnie tekstów poradnikowych typu "5 skutecznych porad, które...", "10 wskazówek, jak...", "7 sposobów na..." itd.

    Z jednej strony można utyskiwać na wysyp cudownych szkoleń, gazet i blogów, i tego jak to rzutuje na wizerunek całej branży, a z drugiej strony - cóż - psychologia to też biznes. Psychologowie, coachowie i wydawcy rozpoznali potrzebę rynkową i chcą na niej zarabiać. Tak jak w innych branżach istnieją firmy lepsze lub gorsze i to od klienta zależy, czy zdecyduje się na tę czy na tę. Warto jednak im uświadamiać, że nie warto. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Gdy czas się zatrzymuje...