O potędze emocji


Fragment wywiadu z Robertem Lewandowskim
"Dziennikarz: Ciężko się panu oglądało mecz z Wolfsburgiem w pierwszej połowie? Przegrywaliście 0:1.
Robert L- [...]  Wchodząc na boisko na drugą połowę, nie czułem gniewu, niczego nikomu nie musiałem pokazywać. "

Zaciekawiło mnie stwierdzenie Roberta: "nie czułem gniewu". Skąd u niego pomysł na gniew? Mógł przecież powiedzieć: byłem radosny, spokojny, obojętny itd. Wybrał "nie czuje gniewu". Z mojej praktyki coacha i terapeuty terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach, wynika coś przeciwnego. Gdy ktoś mówi, że nie czuł czegoć to jego nieświadomość pierwej podsuwa mu nazwę tego co czuł a potem - już świadomość - cenzuruje to. Cenzuruje bo pojawiają się myśli "nie wypada", " nie powinno" itp.
Więc - tak sobie po swojemu interpretując - myślę, że Lewy wyszedł na boisko wkurw... i postanowił pokazać, co potrafi, Złość to uczucie dające siłę i energię.
Więc jego ciało i umysł było zmobilizowanie w 200% + talent + umiejętności wynikające z ciężkiej pracy = 5 goli w 9 minut.

Co z tego wynika dla Guardioli? Wdepnąć na ambicje Lewego i wypuścić go na boisko. :)
Co z tego wynika dla wszystkich innych? Nie bójmy się złości. Złość może na pomóc osiągnąć nieosiągalne.
Tak myślę.
Artur Brzeziński


Komentarze

  1. Co jak co ale Lewy musiał być naprawdę mocno wkur.. żeby przejść do historii :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawe spostrzeżenia. Rzeczywiście najpierw umysł musi pomyśleć o tym, o czym ma nie myśleć ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nic nikomu nie musiał udowadniać, to sport drużynowy. Miał okazję, to strzelił.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Gdy czas się zatrzymuje...