O przyjemności z popełniania błędów

Zazwyczaj nie lubimy popełniania błędów. Staramy się ich unikać.
Czasem poprzez przygotowania, gromadzenie infomacji, ćwiczenia (nim zdecydujemy sie na męża/żonę - sprawdzamy się z nim/nią, pytamy, słuchamy, wystawiamy na próby).
Czasem poprzez unikanie podejmowania decyzji (i udowadniamy sobie i innym, że los singla/singielki to najlepsze, co nam mogło spotkać.)
Czasem poprzez pozwolenie, aby inni za nas wybierali, działali ("nikt tak jak mamusia nie wybierze nam żony/męża").
Popełnianie błądów nie jest przyjemne. W szkole byliśmy za nie karani. W domu zresztą też. Myślimy, że inni widząc nasze błędy źle o nas pomyślą , może nawet zrobią nam krzywdę. Wydaje się nam, że błędy świadczą o  naszej niedoskonałości. Więc, nawet gdy o błędach naszych tylko my wiemy to też potrafimy siebie karać myśląc o sobie źle, czasem wyzywając w ciszy od "ostatnich".
W pewnych warunkach popełnienie błędu może jednak nie prowadzić do pogorszenia nastroju. Amerykańscy uczeni sprawdzili w jakich .
Jeżeli traktujemy błąd jako informację zwrotną na temat naszego działania, która pozwala nam zbliżyć się do sukcesu to wówczas w naszym mózgu aktywuje się ośrodek nagrody. Nie dość, że nie "łapiemy doła" (no dobrze, może przez chwilę) to jeszcze czujemy  napływ entuzjazmu do dalszych prób.
Więc, gdy "znowu w życiu ci nie wyjdzie" (jak śpiewał Cugowski) to masz dwie możliwości:

  •  zwyzywać siebie od nieudaczniczek/-ników i chmurze depresji zrezygnować z dlaszych prób

lub

  • uznać, że dzięki błędowi wiesz , czego masz nie robić i zacznij coś innego.

Ta druga możliwość daje dwie korzyści: czujesz się lepiej i masz szanse na sukces.
Wybór należy do ciebie:)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gdy czas się zatrzymuje...